Dziś słówko o mnie. W zasadzie to dwadzieścia słówek. Oto dziesięć rzeczy, które LUBIĘ:
- Rękodzieło. Dość oczywista oczywistość. Nie przepuszczę żadnego kiermaszu czy stoiska z rękodziełem w okolicy. Czasem nawet jeśli coś nie do końca wpisuje się w kanon piękna, ale wiem że jest wykonane ręcznie, po prosty chcę to mieć.
- Bieganie. Moja druga pasja. Wycisza, zabija stres dnia codziennego i daje poczucie spełnienia. I ci wspaniali ludzie, których poznałam dzięki bieganiu.
- Beagle. O tym, że uwielbiam tę rasę i mam jej przedstawiciela w domu już chyba pisałam. Nie wiem co, ale mają w sobie coś, co mnie urzeka.
- Rude koty. Sprawa wygląda podobnie jak z beaglami. Uwielbiam je, ale nie wiem czemu. Z tą jedną małą różnicą, że jest to miłość "platoniczna" - nie mam w domu rudzielca.
- Lody. Tu mamy do czynienia z miłością bezgraniczną. Szczególnie latem pożeram ich hurtowe ilości. Ostatnio moje serce skradły Lidlowskie o smaku masła orzechowego. Ale to była uczta!

- Weekendy. Jak większość ludzkości ;). A już najlepiej, to chyba sobota po południu. Wszechobecny luz i brak słowa "muszę".
- Pancakes (najlepiej z nutellą). Zjadłam takie rok temu na wakacjach i przepadłam.
- Maliny. Wygrywają absolutnie ze WSZYSTKIMI sezonowymi owocami. Polecam spróbować w wersji na gorąco, na przykład jako polewa do lodów.
- Gofry z Gofiarni. Jak ktoś mieszka/ akurat się wybiera do Warszawy, to o prostu trzeba tam zajrzeć. Ciasto ma niepowtarzalny smak, a moim mistrzem jest wytrawny gofr z rukolą, majonezem, bekonem i pomidorem (też nie wierzyłam, że to może być zjadliwe).
- Mrożone jogurty. Czasem występują w roli zamiennika lodów.
Oraz dziesięć, których NIE ZNOSZĘ:
- Owsianka. Próbowałąm, bo to doskonały sposób na szybkie i zdrowe śniadanie. Ale mi nie przechodzi przez gardło.
- Poranne wstawanie. Coś gorszego nawet od owsianki. Zdecydowanie nie jestem typem rannego ptaszka.
- Historia. Chodzi o naukę czy też szkolny przedmiot. Jestem pełna podziwu dla historyków, ale to nie moja bajka.
- Pływanie. Nie lubię od małego, choć ostatnio robię podejścia, żeby ocieplić stosunki ;)
- Golfy. Nie noszę i chyba nosić nie będę. Nie umiem w nich chodzić i nie podobają mi się.
- Ryby. Chyba jakaś trauma z dzieciństwa ;). A może powinnam spróbować, smaki się zmieniają?
- Cynamon. Odrzuca mnie sam zapach. Akceptuję tylko gdy jest w potrawie niewyczuwalny.
- Skrajne temperatury. Czyli ani ekstremalne upały, ani mrozy.
- Chodzić w kapciach. Jak dla mnie kapcie są zbędne, zupełnie niepotrzebne. Po domu zawsze chodzę boso.
- Swojego braku organizacji. Mało rzeczy planuję i przez to często marnuję czas.
Taka jestem. Przyznaję, to zadanie sprawiło mi sporo kłopotów. Spędziłam nad nim dużo czasu. Ale warto było.
Podziwiam Ciebie za bieganie- wielokrotnie próbowałam i nie mogę się przekonać. I zapraszam do siebie na sobotnie pancakes ;)
OdpowiedzUsuńKocham te placki :)
UsuńLody jak u mnie :D
OdpowiedzUsuńA ja nie potrafię przekonać się do biegania (mam strasznie słabą kondycję i myśl o zadyszce, czerwonej twarzy i okropnym zmęczeniu mnie przeraża)... I też nie za bardzo lubię cynamon :)
OdpowiedzUsuńU mnie na początku było kiepsko, ale zaczynałam stopniowo od marszobiegów. Najgorzej jest przez pierwszy miesiąc. Potem już wchodzi w krew :)
UsuńEj, muszę sprawdzić czy u nas w lidlu też są takie lody :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy można jeszcze dostać te lody ... :P
OdpowiedzUsuńCo prawda były w ofercie podczas amerykańskiego tygodnia w Lidlu, ale może gdzieś się znajdą. A jak nie to trzeba pilnować, bo oni co jakiś czas powtarzają te tygodniowe oferty.
UsuńA ja tam owsiankę lubię :) i looooody, mmmmm. Narobiłaś mi smaka :D
OdpowiedzUsuńW takim razie smacznego :)
UsuńZ owsianka zgadzam sie w calej rozciaglosci - ja nie moge na nia nawet patrzec! Wyglada to pachnie i smakuje obrzydliwie. Nie wiem czemu ludzei sie tak nia zachwycaja i zajadaja?!
OdpowiedzUsuńCóż "magia owsianki" pozostanie już chyba dla nas tajemnicą :p
UsuńCynamon to moja ulubiona przyprawa, dodaje ją do wszystkiego.
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za owsianką mimo, że wiem jak wiele może wnieść do mojego dnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Taki gofr, to rzeczywiście dziwna rzecz... Ja jakoś zawsze uważałam, że jak gofry, to tylko na słodko. Kapcie też uważam za zbędny wymysł, ale za to pływać lubię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gofry polecam z całego serca ;) Jak tylko będziesz gdzieś w okolicy to zajrzyj tam.
UsuńAle się głodna zrobiłam! Nawet na to czego nie lubisz ;)
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam i dochodzę do wniosku, że chyba jednak jesteśmy identyczne... Bieganie- nasza wspólna pasja, Kazimierz- nasz ukochany kundel, gofry na Goworka- nasz sposób na rozpoczęcie weekendu, kapcie , pływanie i historia mogłyby zniknąć z naszego życia, a lody, placuszki i masło orzechowe mogłyby stanowić nasze całe menu...
OdpowiedzUsuńNo, a cala reszta to dokładne przeciwieństwo- cynamon (moglabym jeść łyżkami), owsianka( jem codziennie rano), poranne wstawanie (a raczej nocne koczowanie i moje lamenty o wyłączenie światła) i oranizacja bez której wpadam w panikę.
Dzięki Werka :)
Usuńwiększość rzeczy których nie lubisz ja lubię :) cynamon, ryby, chodzenie w kapciach/laczkach lubię :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię weekendy ! :)
OdpowiedzUsuńOch, jaki ten temat 3 dnia jest fajny - tak miło czytać listę co inni ludzie lubią i myśleć, że też ma się słabość do biegania, beaglów, rudych kotów, weekendów :)
OdpowiedzUsuńfajna Cibie dziewczyna :)
OdpowiedzUsuń