W międzyczasie trochę tworzyłam , aczkolwiek niewiele. Pojawiły się obowiązki, które pożerają czas bez reszty. Trochę (no, trochę więcej niż TROCHĘ) jest w tym winy mojej złej organizacji czasu. To smutne, ale mam wrażenie, że koraliki nie cieszą tak jak dawniej... Chyba po prostu musimy od siebie odpocząć, żeby zmów zatęsknić i czerpać z tego radochę. Jest jeszcze jeden powód mojej blogowej i koralikowej nieobecności, ale o tym później.
Koniec tych usprawiedliwień ;). Pomimo tego wszystkiego co powiedziałam, coś tam tworzyłam. Odbyła się nawet wizażowa wymianka mikołajkowa. Swoją drogą pomimo licznych, nazwijmy to przeciwności, wymianka była naprawdę udana :) Myślę, że zdobycze zasługują na osobny post.
Byłam też na moich pierwszych rękodzielniczych warsztatach. Poznałam nową technikę biżuteryjną. Jest o wiele szybsza niż beading czy haft koralikowy, ale za to według mnie jest mniej efektowna. To oczywiście moje zdanie. No wydaje się być taka bardziej "szablonowa"? Nie chcę nikogo tymi słowami urazić. Ja tylko wyrażam moje zdanie, porównuje dwie ZUPEŁNIE INNE techniki. Ale za to technika ta, ze względu na szybkość z jaką wykonuje się w niej prace, doskonale nadaje się na wykonanie prezentów gwiazdkowych czy też biżuterii na Wigilię, kiedy ma się na to jakieś 30 min ; ) Chodzi o ozdabianie szklanych kaboszonów wydrukami i wklejanie całości w przeróżne bazy. Zdjęcia innym razem, bo ostatnio te potwory nie dały mi się sfotografować.
A teraz zdjęcia (żeby nie było, że tylko gadam ;)) prezentu dla koleżanki. Muszę się przyznać, że robiłam trochę w ciemno- krótko ją znam, nie wiem nawet jakie kolory preferuje, a to miała być niespodzianka. Mam nadzieję, że się spodobała :)
No, wyszło właśnie tak. CBSy + szydełkowa bransoletka.
A teraz już na koniec kilka słów o moim bieganiu, bo to właśnie ono niejako zepchnęło koraliki na drugi plan. Wszystko zaczęło się w sierpniu, kiedy wyszłyśmy z W. na pierwszy bieg. Właściwie to marszo-bieg bo od tego zaczynałyśmy, ponieważ kondycja pozostawiała wiele do życzenia... I tak sobie biegamy do dziś. Trochę dla zdrowia, dla wyglądu, dla rozładowania stresu... bo powodów jest mnóstwo. A to, że czasem bolą już nogi, łapie kolka czy ciężko złapać oddech to nic w porównaniu do uczucia, które towarzyszy mi po skończonym treningu lub jeszcze lepiej- po dobiegnięciu na metę. Bo oczywiście nie obyło się od zapisania na pierwsze zawody- Mikołajkowy bieg na 10km. Stres był, zmęczenie było, ale radość po: nie do opisania ;) Na prawdę mówię Wam warto. Bo choć może nie mam najlepszych czasów czy tempa, to wiem, że robię coś dobrego dla siebie, pokonuję swoje granice, słabości i pracuję nad sobą, aby te czasy jednak były coraz lepsze ;)
Dowód na to, że nie rzucam słów na wiatr ;) |
Mam nadzieję, że nie przestaniecie do mnie zaglądać, jeśli będą pojawiać się biegowe posty? Oczywiście koraliki nie znikną- to silniejsze ode mnie ;) Trzymajcie się ;)
Zgadzam się z Tobą, bieganie jest świetne jaki powód by nie był! No i gratuluję Ci tych 10 kilosów, klawa sprawa! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, że wpadłaś z wizytą. Teraz jakieś choróbsko mnie dopadło, więc przymusowa przerwa, ale jak tylko wyzdrowieję, wskakuję w biegowe buty! :) Pozdrawiam
UsuńTo ja życzę zdrowia i nie śliskiej trasy :}
OdpowiedzUsuńTe kolczyki podchodzą mi pod Tureckie klimaty, z którymi mam bardzo przyjemne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńdawno mnie tu nie było, mam nadzieję, że koraliki szybko wrócą do łask :)
OdpowiedzUsuńpiękna bransoletka :)
OdpowiedzUsuń